Piwo Pod Chmurką

Piwo Pod Chmurką

Szczecin, 2011, Deptak Bogusława. Odpoczywamy po ciężkim dniu pracy, ludzie wylewają się z pubów i dyskotek jak z psiego baniaka. Każdy trzyma w dłoni jakieś piwo lub wino, jakby to były eliksiry młodości. Nagle pojawia się straż miejska. Panika! Wszyscy udają niewinnego, a ich mimika mówi: "My, alkohol? Ależ skąd, to tylko woda mineralna z limonką". Lecą mandaty jak gradobicie. Mirek pyta z nieukrywanym zdziwieniem - "Serio, nawet tutaj nie można sobie w spokoju napić? Nawet w parku przy ognisku...". Rozważam, kombinuję. Może da się coś z tym zrobić. Konsultujemy się z prawnikiem, a tu okazuje się, że istnieje luka dla samorządów. Zaczynamy zbierać podpisy. Miasto jest jak niechętna teściowa, ale ludzie zaczynają nas kopiować w innych miejscowościach. Powstaje większa grupa, a potem projekt ustawy. Zapraszają nas do telewizji, gdzie co weekend jadę pociągiem do Warszawy na wywiad albo spotkanie z politykami. Mediacje w Sejmie, stand na Woodstocku, a poczta ugina się pod ciężarem kart z podpisami. Spotykamy się z komisją w Sejmie, ale terminy mijały jakbyśmy byli na kursie jogi. Tracimy siłę, bo nikt nie był zbyt chętny, aby działać dalej. Ostatecznie odkładam pałeczkę. Lokalne akcje w Warszawie i Szczecinie ciągną się przez lata jak powolne przewijanie się przez kasę w urzędzie.

Mija czas. Poznaję drugą stronę historii. Rodziny przyjaciół rozbite przez alkohol. Znajomi tracą zdrowie i życie.W życiowej wadze z nadwagą pierwsze co ucinam to alkohol. Postanawiam się zmienić, jakby przestawić swój życiowy kompas na bardziej rozsądne tory. Robię badania do książki o bezpieczeństwie w ruchu drogowym. Spotykam policjantów i ratowników, którzy opowiadają o wypadkach, gdzie alkohol był gościem honorowym. Czuję się trochę jak bohater filmu kryminalnego, ale z winą i wstydem.

Jako młodzi, cieszę się, że mieliśmy siłę i wolę walczyć o podstawowe wolności, zaufanie państwa do człowieka, i nieocenianie każdego jak potencjalnego przestępcy. Ale przekaz był inny. W końcu okazaliśmy się być trybikiem w wielkim przemyśle znieczulania i niszczenia zdrowia. Byliśmy usłużnymi idiotami na rzecz koncernów. Szanuję małe browary, winiarnie, rzemieślników, ale szanuję też ofiary. Nadszedł czas, aby się głęboko ukłonić i przeprosić.

Szczerze, przepraszam, Łukasz